Mogiła wojenna zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich w Poturzynie.
Antypolskie nastawienie wśród Ukraińców nasiliło się z chwilą nastania okupacji. Już w listopadzie 1939 roku koło szkoły w Poturzynie (gm. Telatyn, pow. Tomaszów Lubelski, woj. Lublin) Ukraińcy zorganizowali manifestacją, podczas której wykrzykiwali antypolskie hasła. Potem Poturzyn był kontrolowany przez nacjonalistów ukraińskich.
W szkole mieścił się posterunek policji ukraińskiej oraz skład amunicji.
Od jesieni 1943 roku coraz częściej odnotowywano napady na ludność polską, które potwierdzały wieści o nadchodzącej z Wołynia fali okrutnej zbrodni na Polakach. Ewakuację ludności z Poturzyna i Nowosiółek zarządzono na dzień 17 marca 1944 r.
Po uzyskaniu tej informacji, przekazanej przez wywiad AK, Polacy zostawiali swe domostwa oraz dobytek całego życia i uciekali w zachodnie rejony powiatu.
Z różnych przyczyn – wielu mieszkańców Poturzyna musiało pozostać w swych domach. Większość z nich spotkał okrutny los. 23 marca 1944 r. zamordowanych zostało (według różnych źródeł) od 35 do 50 mieszkańców.
Drugie wejście ukraińskich bandytów do Poturzyna było tragiczniejsze w skutkach niż pierwsze…
1 kwietnia 1944 r. esesmani ukraińscy z SS „Galizien – Hałyczyna” oraz sotnia UPA Iwana Sycza – Sajenko „Jahody” obrabowali i spalili wieś oraz zamordowali 162 Polaków, głównie uciekinierów z innych miejscowości z terenu gmin dołhobyczowskiej, kryłowskiej.
Atak nastąpił we wczesnych godzinach rannych, otoczono wieś by nikt nie mógł jej opuścić. Ludność została zastrzelona w czasie snu. W okrutny, wyrafinowany sposób zabijano bezbronne dzieci, kobiety i starców. Po tej bestialskiej zbrodni wieś opustoszała z ludności cywilnej. Do nadejścia frontu wschodniego wieś opanowana była przez nacjonalistów ukraińskich. Linia obrony zorganizowana przez partyzantów polskich przechodziła 8 km na południowy zachód.
Grozę tego dnia przedstawia w swej relacji naoczny świadek Maria Radwańska : „Upowcy sprawdzali dokumenty i kazali mówić ukraiński pacierz. Gdy trafili na polską rodzinę, wszystkich zabijali na miejscu. Nie oszczędzali ani starców, ani dzieci, ani chorych. Tylko niewielu naszym, wśród nich właśnie mnie, 16-letniej dziewczynie, udało się uciec i ukryć. Ludzie na kolanach prosili o litość. Na darmo. Strzelano do nich, kłuto widłami, zabijano siekierami. W tym dniu oprawcy z UPA zabili też moją matkę i dwie kuzynki. Gdy dokonali już mordu, podpalili polskie domy, dwór i aptekę” .
Tamten okres dobrze pamiętała Regina Boguszewska, która przed Ukraińcami uciekła do podtomaszowskiej Chorążanki. Opisała te koszmarne wydarzenia następująco:
Recent Comments